Dariusz Goźliński

“Po pierwsze nie szkodzić!” – tak powinna brzmieć pierwsza zasada obowiązująca w działaniach komunikacyjnych w obszarze farmaceutycznym i prawnym.

Kim jestem?
Pasjonatem marketingu i reklamy. Silnie związanym z branżą farmaceutyczną i pokrewnymi. Tworzę i zarządzam kampaniami reklamowymi w tym z użyciem social media w działaniach dedykowanych do lekarzy i pacjentów. Zawodowo jestem założycielem i dyrektorem zarządzającym agencji GreyTree. Od 2002 r. związany jestem z marketingiem i reklamą ograniczoną prawem. Współpracowałem między innymi z takimi firmami jak: Unilever, Jelfa, Sanitas Group, Adamed Healthcare, Blau Farma, Chance, Genexo, GAL, Heel Polska, Symphar, Sun Farm, Almirall, Ipsen, HiPP, Alpen Pharma czy Krewel Meuselbach.

Pozdrawiam,
Dariusz Goźliński
tel. +48 22 628 53 61
e-mail: d.gozlinski(at)greytree.co

Panie doktorze, oceniam Pana w internecie!

2 października 2010
Panie doktorze, oceniam Pana w internecie!

Diabeł wcielony, łapówkarz, rzeźnik, potwór, podły cham – takie opinie o lekarzach można znaleźć w internetowych rankingach, które zachęcają do oceniania specjalistów.

Założenie jest następujące: oceniając lekarza, pomagasz innym pacjentom dokonać właściwego wyboru. Co ważne, przeważają opinie pozytywne. Stanowią one około trzy czwarte całej treści. Są i negatywne. Niektórzy lekarze czują się pomówieni – chcą ścigania internautów. Z różnych stron padają sugestie wprowadzenia cenzury, albo przynajmniej portalowej etykiety.

Czy gęstnieje internetowa sieć pomówień?

Okazuje się, że siła „rażenia” pacjenckich witryn do oceniania lekarzy jest ogromna! W jednym z portali, opinii na temat lekarzy szuka miesięcznie 130 tys. internautów. Lekarze mogą więc mieć odczucie, że internetowe rankingi to śmietnik, do którego, pod osłoną anonimowości można wrzucić cokolwiek.

O kim (źle) piszą?

Najwięcej emocji wzbudzają interniści, stomatolodzy, ginekolodzy-położnicy. Zaraz po nich pediatrzy, lekarze rodzinni i chirurdzy ogólni. Przy nazwiskach niektórych specjalistów widnieje kilkaset postów. Wśród negatywnych opinii są szczegółowe opisy lekarskich błędów, szpitalnych sytuacji, przebiegu wizyt, ale i inwektywy w rodzaju: diabeł wcielony, potwór. Bywają też anonimowe, nieparlamentarne wpisy.

Wszystkie opinie widnieją tuż pod pełnym nazwiskiem lekarza, nazwą specjalizacji i danymi adresowymi placówki, w której pracuje. W takiej sytuacji powraca zagadnienie granic wolności słowa. Rodzi się też szereg pytań. Kim jest anonim? Czy to faktycznie niezadowolony pacjent, a może… lekarz z konkurencyjnego gabinetu? A przede wszystkim, czy lekarze, którym anonimowe oszczerstwa w sposób szczególny niszczą wizerunek, nie powinni być przed nimi specjalnie chronieni?

Tylko nie cenzura

Wszelkie pomysły zmierzające do ograniczenia wolności słowa lub cenzury wypowiedzi spotykają się z ostrą reakcją ze strony społeczności internetowej. Dlaczego bowiem wybrane grupy zawodowe miałyby mieć przywileje inne, niż wynika z obowiązujących powszechnie zasad?

Zgodnie z ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną, serwis powinien blokować dostęp do bezprawnych treści, opinii, jeżeli otrzyma urzędową lub wiarygodną informację, że opinia jest bezprawna (np. niezgodna z prawdą). W każdym serwisie pacjenci mają możliwość oceny opublikowanego wpisu. To pomaga w dużej mierze ocenić, czy opinia jest oszczercza, czy nie. Dlatego lekarze mogą żądać usunięcia nieprawdziwych opinii. Sprawy za każdym razem rozpatrywane są indywidualnie i w porozumieniu z osobą, która opinię wystawiła.

Close-up of stethoscope on laptop keyboardLekarze mają też możliwość publikowania swoich wyjaśnień.

Sądowa praktyka

Jak powinien zachować się lekarz, który na internetowym forum przeczyta o sobie, że jest podłym chamem, potworem, gburem, nieudacznikiem…

Walczyć o usunięcie, polemizować, a może ignorować?

Lekarz pełni funkcje w sferze publicznej i z uwagi na charakter tych funkcji podlega kontroli społecznej. Lekarz nie jest jednak urzędnikiem państwowym i nie może korzystać z takiego poziomu ochrony prawnej. Nie ma znaczenia, czy pisze się o kimś w gazecie, na słupie w centrum miasta czy w Internecie. Istotne jest to, co zostało napisane, a poszkodowany, którego dobre imię zostało naruszone, ma prawo wybrać kogo pozywa: właściciela portalu czy autora wpisu. Musi mieć także możliwość dotarcia do tego, kto wystawia oszczercze opinie. Praktyka sądowa pokazuje, że w takich sprawach odpowiedzialność ponosi autor opinii. Na żądanie sądu wydawca zobowiązany jest ujawnić numer identyfikacji danego komputera w sieci. Otwiera to drogę pozwalającą na dotarcie i pociągnięcie do odpowiedzialności autora wpisu.

Ludzie będą pisać posty

Przy trudnej dostępności do lekarzy specjalistów nie możemy się dziwić, że internauci poszukują i będą poszukiwać zarówno bezpłatnych porad zdrowotnych, jak i rekomendacji doktorów, do których warto się udać. Dobrze by jednak było, aby poważnych decyzji, dotyczących swojego zdrowia, nie podejmowali w kontekście anonimowych postów.

Na podstawie www.rynekzdrowia.pl

Komentarze

komentarze

Share this Story

Related Posts

Automatic translation:

Twitter