Dariusz Goźliński

“Po pierwsze nie szkodzić!” – tak powinna brzmieć pierwsza zasada obowiązująca w działaniach komunikacyjnych w obszarze farmaceutycznym i prawnym.

Kim jestem?
Pasjonatem marketingu i reklamy. Silnie związanym z branżą farmaceutyczną i pokrewnymi. Tworzę i zarządzam kampaniami reklamowymi w tym z użyciem social media w działaniach dedykowanych do lekarzy i pacjentów. Zawodowo jestem założycielem i dyrektorem zarządzającym agencji GreyTree. Od 2002 r. związany jestem z marketingiem i reklamą ograniczoną prawem. Współpracowałem między innymi z takimi firmami jak: Unilever, Jelfa, Sanitas Group, Adamed Healthcare, Blau Farma, Chance, Genexo, GAL, Heel Polska, Symphar, Sun Farm, Almirall, Ipsen, HiPP, Alpen Pharma czy Krewel Meuselbach.

Pozdrawiam,
Dariusz Goźliński
tel. +48 22 628 53 61
e-mail: d.gozlinski(at)greytree.co

Wagary menagera czyli ja tu kasztelan, ja tu rządzę

9 marca 2015
Wagary menagera czyli ja tu kasztelan, ja tu rządzę

Każdy, kto prowadzi firmę lub zarządza u kogoś, ma czasem taki dzień, że jedyne co chodzi mu po głowie to by trzasnąć drzwiami i iść w świat. Prosta czynność, a mimo to wielu z nas nie robi tego wyłącznie ze zdrowego rozsądku. I to jest błąd! Należy właśnie wstać, wyjść i …

I co potem? Nie wiecie? Ja już wiem. Kilka lat temu odkryłem swoje miejsce gdzie uciekam na wagary. Tak właśnie nazywają u mnie w firmie dzień kiedy widać, że mam wszystkiego dosyć i wychodzę z biura z informacją, że będę przez dzień lub dwa niedostępny.  Powiem więcej, wagary stały się od kilku lat stałym elementem mojej pracy. Ale po kolei.

Jak już pisałem jest taki moment, kiedy nie wiadomo jak się staramy, a wszystko jest przeciwko nam, a to 10001 aktualizacji Windows’a nie daje nam pracować, a to klient nagle sobie przypomniał, że coś potrzebuje na asap, a to tysiące innych spraw i problemów zwalają się na głowę.  Mało tego. Jak byście się nie starali, to i tak wychodzi odwrotnie do zamierzonego efektu. Co to znaczy? Że to najlepszy czas na wagary. W moim przypadku jest to wyjazd do jednego z ulubionych miejsc czyli Poznania lub do zamku.

dariuszgozlinski.plNie wiem dlaczego, ale Poznań uwielbiam (na co dzień pracuję w Warszawie – betonowym ogrodzie jak mawiają złośliwcy). Uwielbiam Stary Rynek, Łazarz z pięknym Parkiem Wilsona, Jezioro Maltańskie, a nawet okolice Starego Browaru 🙂 Ale tak naprawdę jeżdżę tam, by spotkać się z przyjaciółmi, z ludźmi którzy w mojej ocenie są jakby z innej planety w porównaniu z nami, z Kongresówki.

Drugim, znacznie ważniejszym dla mnie miejscem, takim moim prywatnym jest zamek. Dlaczego tak go nazywam? Bo nie chcę podać Wam jego nazwy ani miejsca, gdzie się znajduje. To moje miejsce i tak ma pozostać.

Wagary to nic innego jak samotna wyprawa w Polskę. Po prostu pakuję rzeczy, aparat fotograficzny, wsiadam w samochód (lub na motocykl) i jadę na wycieczkę z miejscem noclegowym na zamku. Na trasie zawsze planuję nowe miasteczka do odwiedzenia. Często nie zdajemy sobie sprawy jakie piękne miejsca są w naszym kraju, ile muzeów, dworów, wiosek czeka na nasze odwiedziny. Nie wspomnę już o różnego rodzaju odwiedzinach w zajazdach czy lokalnych knajpkach. Tak czy inaczej, podróż kończę na moim zamku, zatem warto o nim kilka zdań napisać.

Zacznę o tego, że to zamek jak zamek. Ma fosę, most, bramę i kratę. Ma wieże i mury z blankami. Ot, taki tam sobie zamek. Czemu akurat ten wybieram, a nie inny? Otóż zamek jest zlokalizowany obok maleńkiego malowniczego miasteczka. Do większego skupiska ludzi jest około 30 km, jest daleko od turystycznych szlaków, autostrad i innych atrakcji. Mało tego,  otoczony jest parkiem z pięknymi widokami i ładną rzeką. Ale najważniejsze to jest to, że od godziny 18.00 zamek jest tylko mój! I to jest ten czas, kiedy ja jestem tam kasztelanem!

dariuszgozlinski.plNa całym zamku jest dla gości przygotowana jedna komnata (sypialnia z łazienką). Za dnia w zamku działa normalne muzeum, a po jego zamknięciu jestem jedyną osobą, która ma prawo tam przebywać i do tego mam klucze! Zatem po 18.00 nie ma wstępu bez mojej zgody! Mój zamek jest siermiężny, nie ma tam spa, jacuzzi czy nawet restauracji. Po wszystko idę do miasteczka a tam… mała restauracyjka z regionalnymi daniami, można kupić wino z lokalnej winnicy czy pieczywo z domowej  piekarni. Sielanka jak u pana Boga za piecem. Inny świat. Po całym dniu podróżowania nie ma to jak usiąść na murach zamku z kieliszkiem wina, delektować się jego smakiem i podziwiać widok na okolicę. Zachodzące za murami słońce, szum parku i brak ludzi. Brak miejskich hałasów. To jest to, co uwielbiam tam najbardziej. Po prostu reset. A gdy rano budzę się, otwieram okno i widzę pod zamkiem spacerujące sarny. Następnie wychodzę na mury, by jak prawdziwy kasztelan spojrzeć na włości i wschodzące słońce. Kiedy piszę te słowa, to na samo wspomnienie uśmiecham się od ucha do ucha.

Wiele pozytywnych uczuć, uniesień spowodowanych pięknem przyrody, atmosferą miejsca powoduje, że po dwudniowej wycieczce wracam jak nowo narodzony. Dlatego też w moim kalendarzu wagary to stała pozycja i Wam także je polecam. Warto spróbować i nie ważne czy to będą góry, Mazury czy jakiekolwiek inne miejsce. Ważne byście tam czuli się tam tak, jak ja na moim zamku.

p.s. Zamek nie jest mój jako właściciela, ta opcja jest na razie planem na przyszłość. Galerię zdjęć z wagarów możecie zobaczyć na Pinterest.com – LINKA

Komentarze

komentarze

Share this Story

Related Posts

Automatic translation:

Twitter